Uwielbiam koncerty, uwielbiam podróże i właśnie dzięki takim rzeczom czuje wielką ekscytacje, radość i pełnie życia. 🙂
Było to totalne szaleństwo kupując rok wcześniej bilet na koncert Eda Sheerana, ale patrząc ile wzbudza on pozytywnych emocji to nie ma się co dziwić, że rozeszły się jak świeże bułeczki. 🙂
Kto słucha piosenek Eda, bądź chociaż je kojarzy to wie, że stoi za tym prostota, skromność, romantyzm i jadąc do Warszawy zastanawiałam się jak może wyglądać jego koncert i wiecie co? Był totalnie inny niż wszystkie – brak show, był tylko on i gitara i właśnie w taki sposób porwał wielotysięczną widownie. 🙂
Za nim jednak zaczął się koncert była okazja na zabawę przy supportach – BeMy, Jamie Lawson i Anne Marie. Nam udało się zdążyć na ostatni support i nawet nie spodziewałam się, że tyle piosenek kojarzę tej piosenkarki. 😉 Ale wracając do gwiazdy wieczoru..
Koncert zaczął się od piosenki “Castle On the Hill“, a jego wejście wzbudziły wielkie emocje, a takiego krzyku widowni jeszcze nigdy nie słyszałam, mimo, że na wielu koncertach już byłam. 😀 Dodatkowo byłam w ogromnym szoku jak jedna skromna osoba może zawładnąć całą publicznością, np. wystarczyło jedno klaśnięcie Eda, aby później wszyscy klaskali przez całą piosenkę itp. 🙂
Poza muzyką brytyjczyk starał się nawiązać kontakt z publicznością, żartował np. z płci męskiej na widowni, że pewnie jesteście ojcami, albo chłopakami swoich córek czy dziewczyn, które zmusiły was, aby tu przyjść, ale też mówił, że na jego koncercie nie chodzi tylko o jego, a o “nas” i chce, aby to była to super impreza, ale również wzruszył tysiące fanów mówiąc “Warszawo jesteś moją ulubioną publicznością na całej trasie koncertowej”. 🙂
Oczywiście Ed porwał wszystkich swoimi największymi hitami, było energicznie, ale również romantycznie, były wrzaski i krzyki, ale również zdarzyła się totalna cisza na prośbę piosenkarza ” Zróbcie kosmiczną ciszę, bo już doskonale wiem, że w robieniu hałasu jesteście bezkonkurencyjni”, no i były też niespodzianki – podczas piosenki “Perfect” widownia oświetlała latarkami biało-czerwone kartki i był to naprawdę niesamowity widok. 🙂
Mi koncert osobiście się bardzo podobał, tak jak wspomniałam wcześniej był inny niż standardowe koncerty, nie będę też ukrywać, że zabrakło mi piosenki “Give me love“, ale też nie będę ukrywać, że piosenka “Sing” była totalną petardą i publiczność bawiła się świetnie na tej, jak i pozostałych piosenkach (nawet na koniec koncertu kiedy zaczęło padać 😉 ). 😉
Przyznać się kto był na koncercie? 🙂 Dajcie znać koniecznie jak wrażenia. 🙂
omentarz
Zazdroszczę, chciałam być, ale wiadomo jak było z biletami, drogie i w zasadzie od reki poszły. Byłam za to na Jamesie Bluncie i tu i w Berlinie. W Berlinie supportował Jamie Lawson 🙂 Ed rzeczywiście ma taka pozytywną nutę 🙂